Logo

Kolędowanie, czyli o stwarzaniu świata pieśnią

Brzeg rzeki o wschodzie słońca. Lustro wody prześwituje zza puszystych pióropuszy rosnącej na brzegu trzciny.
Fot. Monika Stasiak

W wietrzną grudniową noc czekam na nadejście przesileniowego świtu. W piaszczystej kotlinie, z policzkiem opartym o zmarzniętą ziemię, spoczywam ufnie jak nasiono trawy. Potem, gdy ciemność zaczyna się przerzedzać, rozpalam mały ogienek, a niepokorny wiatr targa go i rozdmuchuje na wszystkie strony. Siadam i zaczynam śpiewać stare, przejmujące kolędy: o wykuciu Słońca ze złotej bryły wykopanej przez świnie; o pszczołach budujących chatkę, w której okna zaglądają ciała niebieskie; o tym, jak trzy gołębie siedzące na sośnie pośrodku morza nurkują w głębinach, by wyłowić z nich Słońce, Księżyc i Gwiazdy.

I czuję, że te pieśni nie są tylko wypełnieniem czasu w oczekiwaniu na wschód. Są wołaniem do wszystkiego, co ma się z ciemnej nocy narodzić od nowa oraz wyznaniem miłości do świata z jego wschodami i zachodami, zimami i latami, cyklami słonecznymi i księżycowymi. Są także wyrazem poczucia współuczestnictwa w tych cyklach, połączenia z nimi i odpowiedzialności za nie, nawet jeśli z praktycznej, racjonalnej perspektywy jest to odpowiedzialność taka jak ziarenka piasku za ogromne morskie wybrzeże.

Ale rytuały nie przemawiają językiem intelektu. One mówią o więziach i utożsamieniu. O tym, że nasze słowa nie wpadają w próżnię, tylko pozostają w ciągłym dialogu ze wszystkim, co żyje. Lub raczej mogą w nim pozostawać, jeśli pozwolimy, żeby ta rozmowa się toczyła.

W kulturze tradycyjnej słowa były czymś znacznie więcej niż tylko przekaźnikiem myśli. Były tworzywem, z którego mógł powstać nowy porządek albo za pomocą którego niszczono ten już istniejący. Baśnie są pełne przestróg przed lekkomyślnym użyciem pewnych sformułowań. Wypowiedziane w złą godzinę przekleństwo może sprowadzić złego albo przemienić dzieci w ptaki i wysłać je na wieczną tułaczkę. I odwrotnie: słowa dobre, życzące, błogosławiące są darem równym, a czasem ważniejszym niż to, co materialne.

Kolędowanie, szczodrzenie, darzenie słowem jest więc kreowaniem nowego porządku. Kreowaniem dla ludzi – poprzez przywoływanie dobrobytu, obfitości, pełnych spichrzy, snopów zboża licznych jak gwiazdy na niebie, rodzących się cieląt i źrebaków. Ale także (być może nawet bardziej) – kreowaniem (dla) świata, który wiruje w zimowej ciemności i potrzebuje, by go z tej ciemności wydobyć. By na mitycznej wyspie pośrodku oceanu pieśnią posadzić drzewo życia, z którego gałęzi ptaki zanurkują w wodach początku po gwiazdy i planety. By zaprząc w ten trud kreacji i ptactwo, i pszczoły, i świnie, bo przecież wszystko, co żyje, jest nie tylko wyrazem niegdysiejszego zaistnienia świata, ale także warunkiem jego trwania.

Pieśni kolędnicze niosą w sobie nie tylko moc wypowiedzianych życzeń, lecz również powrotu do początku, do czasu przed czasem, w którym wszystko dopiero się kształtuje, a to co ludzkie i poza-ludzkie przenika się, łączy i splata w jedno sprawiając, że gospodarz może być zarazem sobą i jasnym Miesiączkiem na niebie, zaś wody Dunaju stanowią granicę między panieństwem a narzeczeństwem.

Moje przesileniowe kolędy słałam więc ku rodzącemu się Słońcu, ku Ziemi, w której zimują nasiona i zwierzęta, ku wodom mojej ukochanej Pilicy, ku drzewom i trawom, i ptakom w wyraju, i pszczołom w ulach, i lisom w norach. I wierzcie lub nie (sama pewnie bym nie uwierzyła, gdyby mnie tam nie było), ale kiedy w minucie wschodu Słońca śpiewałam ostatnią z pieśni, nad moją głową przeleciały cztery żurawie. W zachwycie i chęci podzielenia się z nimi tym, co miałam w tym momencie najlepszego – słowem, krzyknęłam do nich: „Niech się darzy!”, a wówczas powietrze nad rzeką przeszył ich donośny klangor.

Cykl zatoczył pełne koło. Koniec spotkał się z początkiem, a ja wróciłam do domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Pomogłam światu zaistnieć. Tylko i aż rytualnie.

***

Teksty starych kolęd życzących i kreacyjnych znajdziecie między innymi tutaj: konopielka.net.pl/wp/koledy i tutaj: muzeumslowianskie.pl/wydawnictwa/bog-sie-szerzy/