W pułapce podsumowań i postanowień. Żałoba a Nowy Rok
Z okazji kończącego się 2024 i rozpoczynającego się 2025 roku mój fejsbuk zapełnił się podsumowaniami: osiągnięć zawodowych i prywatnych, przeczytanych książek, przebiegniętych kilometrów i wielu innych. Rozumiem trochę tę pokusę wyliczania sukcesów: wszyscy dookoła wydają się płynąć z nurtem i dumnie unosić się na wznoszącej fali. Algorytmy mediów społecznościowych nie lubią historii o porażkach, stratach, o tym, co napełnia bólem i cierpieniem. A jeśli już, to przynajmniej te kończące się zwycięstwem, w których ciemna zasłona opada, odsłaniając światłość. W ślad za podsumowaniami muszą zaś iść plany, dużo planów. Bo kto to słyszał – stać, gdy inni idą lub spacerować, gdy inni biegną? Świat pędzi nieprzerwanie, a kto nie pędzi razem z nim, ten zostaje z tyłu.
Gdzie w tym wszechobecnym ferworze jest miejsce na osoby, które nie z powodu własnej decyzji, a zewnętrznych okoliczności były zmuszone do zatrzymania się? Bo choroba lub śmierć kogoś najbliższego na świecie, bo zmaganie się z własnym fizycznym lub psychicznym niedomaganiem, bo ciężar tego, co spadło na barki, znacznie większy od możliwości uniesienia. Właśnie z myślą o takich osobach powstał ten tekst. Czy są jakieś koła ratunkowe, które pomogą nam w tym trudnym czasie przełomu roku?
Krok po kroku
To, jak definiujemy własne „sukcesy” (jeśli w ogóle chcemy je definiować) w obliczu doświadczenia śmierci bliskiej osoby, jest kwestią bardzo indywidualną. Zależy od rodzaju straty, z którą się mierzymy; od tego, w jaki sposób się o niej dowiedzieliśmy; od upływu czasu; otaczającej nas sieci wsparcia (w rodzinie, wśród przyjaciół, w pracy) i od dziesiątek innych czynników.
- Może być tak, że tym, co udało nam się osiągnąć w ostatnich miesiącach jest powrót do przespanych nocy, jedzenie w miarę regularnych posiłków czy zmobilizowanie się do spotkań z ludźmi. Są sytuacje, w których fizyczne przetrwanie najtrudniejszego okresu żałoby to naprawdę bardzo wiele.
- Może się też zdarzyć, że dzięki naszej obecności i uwadze inne osoby dotknięte stratą w podobnym stopniu jak my (na przykład dzieci) trochę łatwiej odnajdują się w nowej rzeczywistości.
- Albo że po czasie, w którym nasz umysł w stu procentach pochłonięty był tym, co się stało, zaczęłyśmy znajdować przestrzeń na dostrzeżenie innych aspektów rzeczywistości.
- Ale też możliwe jest przecież, że czegoś udało nam się dokonać w innym obszarze niż ten związany z żałobą, tylko w obawie przed oceną otoczenia (i swoją własną) wstydzimy się do tego przyznać.
Niezależnie od tego, czego dotyczą nasze podsumowania, możemy potraktować je nie tyle jak zamkniętą listę dokonań, ale raczej jak dziennik tego, jak zmienia się nasze życie w miarę przeżywania żałoby. Dobrze jest skupić się nie tyle na waloryzowaniu doświadczeń, co na procesie, którego są częścią oraz na tym, jak się z nimi czujemy. „Przestałam mieć ataki paniki. Jest mi z tym łatwiej.”, „Udaje mi się pamiętać o płaceniu rachunków i skoncentrować się na czytanej książce. Jeszcze dwa miesiące temu tak nie było”, „Odważyłam się opowiadać o śmierci X ludziom z mojego otoczenia. Potrzebuję tego”, „Nauczyłem się nie zadowalać na siłę ludzi, którzy unieważniają moje emocje”. Czasem krótkie, kronikarskie zapiski mogą więcej powiedzieć o miejscu, w którym jesteśmy niż podsumowania „z lotu ptaka”, w których drobne kroki umykają. A właśnie takie z daleka niedostrzegalne kroczki wymagają często ogromnej pracy, by je wykonać. Warto być dla siebie dobrą/dobrym i dostrzegać nie tylko zewnętrzne przejawy, ale też energię, jaką wkładamy w poszczególne działania
Nie-postanowienia
Co jednak z planami, postanowieniami i zobowiązaniami na nadchodzący rok, skoro czasem trudno jest nam nawet zaplanować najbliższy dzień lub tydzień? Tu także dobrze jest zaufać swojej intuicji i planować tylko tyle, na ile mamy siłę albo ile jest niezbędne do funkcjonowania. Zagłuszenie emocji towarzyszących stracie poprzez robienie szeroko zakrojonych pomysłów na rozwój zawodowy czy osobisty może wydawać się kuszące, ale czy takie odsunięcie straty na dalszy plan będzie dla nas korzystne, a sił spożytkowanych na nowe wyzwania nie braknie nam w innym obszarze? Żałoba, zwłaszcza w swoich początkach, to czas, kiedy nasze zasoby fizyczne i emocjonalne oscylują w granicach rezerwy. Gospodarowanie nimi tak, by zapewnić podstawę i uzupełniać je na bieżąco, będzie prawdopodobnie bardziej odpowiednie niż zużywanie ich do zera.
Jak uzupełniać? Tutaj otwiera się przestrzeń na nie-postanowienia noworoczne. Czy jest coś co sprawia, że czuję się trochę lepiej? To może być odpowiedź na fizyczne potrzeby, jak drzemka w ciągu dnia, ruch na świeżym powietrzu czy dawno odkładana wizyta u lekarza, albo coś, co daje nam drobne momenty komfortu jak otaczanie się konkretnymi nutami zapachowymi, czytanie dobrze znanych książek, dbanie o to, by było nam ciepło. To mogą być także rzeczy, które wołają do nas z głębi naszej straty: potrzeba pisania (malowania, śpiewania, wyklejania) tego, co czujemy czy rozmowy z osobami, które rozumieją naszą sytuację. Z kolei dla osób związanych z różnymi porządkami duchowymi, taką rolę może pełnić też modlitwa czy medytacja.
Ważne, żeby nie było to coś, do czego musimy się zmuszać, co jest kolejnym obowiązkiem. Jeśli ma być regularne, niech będzie raczej rytmem niż rutyną jak przypływy i odpływy morza powracające, gdy są potrzebne. Nie musimy obiecywać sobie, że co wtorek będziemy biegać (malować, chodzić na zajęcia tai chi…), ale jeśli którakolwiek z tych rzeczy pomaga nam funkcjonować, sięgajmy po nie, kiedy jest ciężko. Z uważnością przypatrujmy się samym sobie i swoim reakcjom na różne bodźce, by móc wybierać te, które przyniosą ulgę. Takie małe momenty jasności bywają bardzo potrzebne w ciemnym czasie po stracie.
Po jedenaste: nie porównuj
Wszystko to, co napisałam, brzmi dobrze, kiedy patrzymy na siebie od wewnątrz. Często jednak nieprzemyślana uwaga kogoś z naszego otoczenia albo rzut oka na fejsbukowe tablice naszych przyjaciół mogą sprawić, że zaczniemy patrzeć na siebie oczami niewidzialnej publiczności i dostrzegać braki w porównaniu z pełnym sukcesów światem mediów społecznościowych. Badań pokazujących, że social media obniżają poczucie samooceny, jest wiele. A jednocześnie z wiele i wielu z nas z pewnym masochistycznym uporem sięga po ten bodziec, zamiast zaspokojenia znajdując w nim kolejną frustrację. I tutaj nie ma gotowych recept, poza bardzo ogólną: „zostawiać to, co służy, odrzucać to, co krzywdzi”. Jeśli media społecznościowe są ważną częścią naszego osobistego czy zawodowego funkcjonowania, korzystajmy z nich. Jeśli jednak czujemy, że wizyta w aplikacjach kończy się jeszcze większą złością czy smutkiem, po prostu zróbmy sobie od nich przerwę (przynajmniej do czasu, gdy spłyną już wszystkie podsumowania i postanowienia). I cały czas pamiętajmy, że nie ma sensu porównywać się ani do osób, które nie przechodziły przez własną stratę, ani do takich, które jej doświadczyły. Każda strata jest indywidualna tak jak ludzie, którzy jej doświadczają. Porównania są może dobre w sporcie, a żałoba nie jest konkurencją, w której liczyłyby się wyniki. Raczej drogą, po której kroczymy.